Ach, te cypryjskie syreny…

Pierwsze zdanie po grecku wypowiedziałam nieświadomie do nauczyciela żeglarstwa. Κάνε με για σένα να ξεχάσω τ’ όνομά μου. Oznacza ono subtelne zaproszenie do wspólnego spotkania (a dosłownie: spraw bym przez ciebie zapomniała jak się nazywam). I nie wiem dlaczego zawsze dodawałam apopse. To takie piękne słowo i choć należało do ostatniej linijki słów piosenki, dla mnie pasowało jak ulał do pierwszej. Nie wiedziałam, co oznacza, a mimo tego, rytmicznie łączyło się z pierwszym zdaniem, więc je wyśpiewywałam. Dopiero potem zrozumiałam, że to oznacza wieczorem. Michalis zaśmiałam się, domyślając się, że nie śpiewam tego w umyślnie. Ciekawe skąd wiedział? I zalecił mi, żebym ot tak nie śpiewała jej głośno przy mężczyznach. Są podobno bardzo wrażliwi na muzykę i kobiecy śpiew. Przecież nie wyglądają na syrenki… Ale muzyka jest ważną częścią życia Cypryjczyków. Jest jakby tłem. W restauracjach muzykanci grają na żywo, ludzie wspólnie tańczą, w pracy nucą niekoniecznie pod nosem, a w radiu rozbrzmiewa grecka muzyka – tradycyjna, jak i nowoczesna. I do tego każdy zna słowa, czy po grecku, czy po angielsku. Największym uznaniem i popularnością cieszą się te miejsce, gdzie jest wielu piosenkarzy i śpiewają znane utwory. A wtedy kelner przynosi tacę pełną płatków kwiatów i rzuca się nimi w gwiazdy. Oczywiście za taką tacę sowicie się płaci, ale patrząc na latające kwiaty nie miałam wątpliwości, że cena tutaj nie gra roli.

Przewrotna dusza kobiety. Spotykając mojego cypryjskiego kolegę od razu sprawdziłam jego muzykalność, dokładnie wyśpiewując słowa tej piosenki. Jaka była? Siga siga – odpowiedział. A o tym następnym razem…


Poprzedni wpis
Następny wpis
Dodaj komentarz

Dodaj komentarz